To nie czary Wrocław ma puchary! To mogło się stać tylko w polskiej lidze. Dopiero 4. zwycięstwo w tym roku i 2. w rundzie mistrzowskiej zapewniło naszemu klubowi 4. miejsce w lidze i udział w Lidze Europejskiej.
Co ciekawe wszystkie wygrane w tym roku Śląsk zaliczył z drużynami naszych Braci z Gdańska i Krakowa. Ktoś może ironicznie powiedzieć, że wrocławski klub ma najlepszych przyjaciół na świecie, bo meczami z Lechią i Wisłą Śląsk zapewnił sobie udział w pucharach.
Do Krakowa podobnie jak na inne tego typu wyjazdy zgodowe tradycyjnie każdy jechał na własną rękę. Do Wrocławia mimo zakazu dotarło 800 biletów na trybunę Wiślaków, z czego nabywców znalazło 537. Reszta została zabrana i rozdysponowana w restauracji „U Wiślaków”.
Pierwsi Ślązacy do Małopolski zaczęli się zjeżdżać już we wtorkowy wieczór, emocjonując się w knajpie przy browarze wspólnie z Wiślakami meczami w grupie spadkowej. W środę łącząca Wrocław i Kraków autostrada A4 od samego rana zaczęła zapełniać się autami wiozących kibiców Śląska na mecz z Wisłą.
Większość wyjeżdżała koło południa, by jak najwięcej czasu spędzić w Krakowie wśród znajomych oraz mieć zapas na kilkukilometrowy korek na autostradzie spowodowany jej remontem. Była także duża grupa tych, którzy wykorzystując czwartkowe święto postanowili spędzić z rodzinami cały długi weekend w Krakowie.
Kilka jadących solo aut fanów Śląska, którzy z powodu pracy i innych zajęć chcieli pojechać na mecz w ostatniej chwili licząc na szybkie pokonanie autostrady, tym razem miało najwięcej przygód. Nie dosyć, że utknęli w kilometrowych korkach to jeszcze niektórzy natknęli się na kibiców Lecha Poznań, którzy na układzie lecieli na swój mecz z Górnikiem.
Fani Kolejorza na mecz do Zabrza wybrali się nieprzypadkowym składem. Nie interesowało ich kilka pojedynczych aut Wrocławian przemierzających tą samą trasę tylko pewna ekipa, która ponoć gdzieś się kręciła w rewirach Górnego Śląska. Załogi dwóch aut z fanami Śląska wymieniły poglądy z kibicami Lecha, po czym każdy pojechał w swoją stronę.
W samym Krakowie jak zawsze fani Wisełki ugościli nas po królewsku. Zresztą mega przyjazną atmosferę dało się też wyczuć na stadionie, gdzie Wiślacy dopingowali nas tak samo mocno jak i swoja drużynę, a czasami jeszcze bardziej. Były piosenki Śląska, które na stadionie przy ulicy Reymonta brzmiały głośniej niż na naszym Stadionie Miejskim. Każdy kibic Śląska mógł poczuć się w Krakowie jak u siebie w domu.
Mecz na boisku jakoś nie zachwycił. Dużo błędów z obu stron. Nie brakowało chaotycznych momentów gry. Obie drużyny miały swoje okazje, które były marnowane. Ostatecznie nasz Śląsk strzelił zwycięskiego gola i to my zagramy w europejskich pucharach.
Po meczu piłkarze obydwu drużyn podeszli pod sektor Wiślaków i Ślązaków i podziękowali za dopingu. Potem festiwal radości zaprezentowali piłkarze Śląska, po którym widać było jak bardzo zależało im na wywalczeniu czwartego miejsca, dającego prawo udziału w pucharach.
Po wyjściu ze stadionu jeszcze długo wspólnie z kibicami Wisły świętujemy. Niektórzy pewnie dalej świętują, a nie mało jest takich, którzy swoje biesiady zakończą dopiero na koniec długiego weekendu w niedzielę. Powoli zaczyna się stawać tradycją, że to właśnie w Krakowie nasz klub przypieczętowuje swoje sukcesy. Po mistrzostwie Polski w 2012 roku przyszła pora na awans do europejskich pucharów. Fajnie jest móc świętować w towarzystwie przyjaciół. W imieniu wszystkich kibiców Śląska dziękujemy za królewskie przyjęcie.
Powrót do Wrocławia minął spokojnie i bez żadnych przygód. W drodze powrotnej już większa i nieprzypadkowa grupa skrzyknęła się i wracała razem. Jednak jak się okazało fani Lecha szybko opuścili najpierw Śląsk Górny, a potem Dolny i do żadnych incydentów nie doszło.
Podsumowując, w Krakowie na meczu z Wisłą stawiło się 600 kibiców Śląska. We Wrocławiu i u Wiślaków zeszło 550 biletów. Około 50 Ślązaków wyrobiło karty kibica Wisły i zasiadło na innych sektorach. Przed nami ostatni mecz w sezonie we Wrocławiu z Pogonią, a następny wyjazd już w europejskich Pucharach na początku lipca.