We wtorkowy wieczór do Bielska na mecz w ramach Pucharu Polski wybrało się 452 kibiców wspierających Śląsk. Mecze wyjazdowe z Podbeskidziem mają bogatą historię jeśli chodzi o szyderę w dopingu i tym razem tradycji stało się zadość, ale od początku.
Po meczu z Lechią nałożono na nas zakaz wyjazdowy. Wiele osób myślało, że obejmuje on też mecz w Bielsku. Ostatecznie okazało się, że dotyczy on tylko meczów rozgrywanych w Ekstraklasie i na ten wyjazd w Pucharze Polski jednak pojedziemy. Nie było specjalnych przygotowań związanych z tym meczem. Mecz z takim rywalem nie budzi większych emocji. Wyjazdy do Bielska kojarzą się raczej z wesołą atmosferą na sektorze, niekoniecznie spowodowaną dobrym wynikiem na boisku.
Podróż w pierwszą stroną minęła bez żadnych przygód. Z racji rozgrywania meczu w tygodniu wiele osób startowało z Wrocławia na ostatnią chwilę po pracy. Inni wyjeżdżali wcześniej. Większość łapała się na trasie i czym bliżej było do celu, tym główna kolumna aut z kibicami Śląska robiła się coraz większa. Nikt jednak jakoś specjalnie się nie spieszył i po drodze na jednym ze zajazdów zrobiono sobie postój na jedzenie. Ostatecznie główna grupa dojechała tuż przed rozpoczęciem meczu.
Podczas naszej ostatniej wizyty w Bielsku stadion dopiero był w budowie. Teraz mieliśmy okazję zobaczyć na własne oczy jak w niedługim czasie można postawić ładny, kameralny stadion. Nie jest to jakieś wybitne dzieło architektoniczne, jednak solidny obiekt, spełniający wszystkie standardy. Wielu stwierdziło, że taki nam by we Wrocławiu spokojnie wystarczył. Warto dodać, że na tym samym obiekcie swoje mecze również rozgrywa druga ekipa z Bielska – BKS.
Wejście było szybkie i sprawne, a osoby nieposiadające biletu mogły go zakupić w kasie usytułowanej zaraz przy sektorze. Po dopisaniu do listy szybko wchodziły na sektor. Ogólnie wejście na plus. Na catering też nikt nie narzekał. Sektor gości podzielony na dwie części jak cała trybuna. Wszystkie miejsca pod dachem. Akustyka niczego sobie, co przy głośniejszym dopingu było wyczuwalne.
Mecz na trybunach był bardzo jednostronny. Nie wynikało to z naszego wybitnego dopingu tego dnia, ale z protestu miejscowych, którzy po ostatnim meczu dostali wiele zakazów i popadli w konflikt z klubem. Z naszej strony doping nienajlepszy, ale z dobrymi momentami. Tradycyjnie jak to w Bielsku bywało wcześniej z sektora gości poleciała szydera i pociski. O ile ostatnio oberwało się naszym piłkarzom i „stróżom prawa” którzy podążają za nami krok w krok, to tym razem oberwało się rządzącym w naszym pięknym kraju.
Kontekst pocisków był taki, że podczas głosowania w parlamencie europejskim nasi przedstawiciele z partii rządzącej zmienili zdanie i zamiast głosować przeciwko uchodźcom razem z resztą krajów środkowej Europy to zagłosowali za ich przyjęciem mimo, że wcześniej składali inne deklaracje. Szczególnie oberwało się premier naszego rządu i można było usłyszeć z sektora gości, że może ona skończyć w islamskim miejscu rozkoszy wbrew swojej woli. Choć sądząc po jej proarabskich deklaracjach może niekoniecznie wbrew.
Na boisku nasi piłkarze na tle słabego rywala prezentowali się przeciętnie. Nie było to jednostronne widowisko, a miejscowi też mieli swoje szanse. Ostatecznie jednak zwycięstwo odnieśli wrocławianie i w następnej rundzie już w dwu meczu o półfinał zagramy z Zawiszą Bydgoszcz. W tej edycji Pucharu Polski mamy fajny układ meczów. Mamy nadzieje, że nasi tego nie odpuszczą i zagramy w Warszawie w finale całych rozgrywek. Powrót do Wrocławia szybki i bez przygód.
Podsumowując, na sektorze gości w Bielsku znalazło się 452 kibiców wspierających Śląsk. Poza Ślązakami z Wrocławia wspierało nas tego dnia 34 Ślązaków z Opavy, 33 Wiślaków oraz 1 Lechista.